Saturday 21 November 2015

Quo Vadis ?



Quo Vadis ? To chyba odpowiednie pytanie aby rozpocząć ten tekst. Tekst o tym dokąd zmierza hokej na lodzie w Polsce, bo to chyba właściwy moment aby pochylić się nad jego kondycją. W tym miejscu większość z was odpowie sobie sama na to pytanie, kondycja hokeja w Polsce jest fatalna ! Jednakże to tylko stan fizjlogiczny organizmu. Za nim jednak wystawię diagnozę, pozwólcie że napiszę o moich intencjach, które skłoniły mnie do przelania moich myśli na papier.

Nie będzie to lekka i przyjemna lektura i w żadnym wypadku nie jest moim celem zaatakowanie całego środowiska hokejowego – choć padnie tutaj wiele gorzkich słów. Hokeiści, kluby, media, pzhl, kibice do każdego z ogródka wrzucę po kamyczku. Jednakże nadrzędnym celem tego artykułu jest chęć wywołania merytorycznej dyskusji nad kondycją naszego hokeja.

Hokeiści

Z zainteresowaniem przeczytałem artykuł na 3tercja.com „Ambicja”, gdzie autor tekstu zarzuca zawodnikom minimalizm i brak chęci rozwoju. Nie mogę się zgodzić z tym stanowiskiem, a przynajmniej w tak przedstawionej formie, gdyż problem jest bardziej złożony niż przedstawia to artykuł. Nie odbiegając od realiów codziennego życia na nasz sukces bądź jego brak składa się wiele czynników. Począwszy od możliwości finansowych naszych rodziców, środowiska w którym się wychowywujemy, nauczycieli i ludzi jakich spotkamy na drodze swojego życia. Im bardziej ambitne środowisko tym łatwiej o nas sukces.  W tym miejscu chciałbym abyś drogi czytelniku zastanowił się czy kluby w Polsce stwarzają zawodnikom właściwe warunki do rozwoju ? Nie musicie się ze mną zgadzać, a wręcz tego nie oczekuję ! Ale życzyłbym sobie tyle samo zapału na szczeblach administracyjnych w klubach, ile w sercach i nogach tych chłopaków i ich rodziców, bo tylko dzięki ich zapałowi istnieją w Polsce jeszcze grupy młodzieżowe. Naprawdę prosiłbym o trochę  wyrozumiałości i szacunku. Jestem pewien, że nie jeden z was grał w hokeja czy uprawiał bądź nadal uprawia aktywnie sport. Na sukces składają się takie czynniki jak lata treningów, wyrzeczeń i hektolitry wylanego potu. A teraz postawcie się w roli tych młodych chłopaków nastolatków na których czeka tak wiele pokus !  Nie dość, że wytrwali to łączą to jeszcze ze szkołą. Nie jedna osoba by się poddała w połowie drogi.

Jestem pewien, że nie jeden nich zazdrości Radkowi Sawickiemu i jestem przekonany, że mając zapewnienione właściwe warunki rozwoju, również mocno poświęciliby się hokejowi. Jednak warunki nad Wisłą są zupełnie inne niż te które Radek zastał w Stanach. Powiedzmy sobie szczerze dla klubów w Polsce są piątym kołem u wozu. Co roku słyszę buńczuczne zapowiedzi o „stawianiu na wychowanków”. W rzeczywistości ich rola ogranicza się do otwierania drzwiczek w boksie, a przy odrobinie szczęścia do zaliczenia kilku zmian. Nie zrozumcie mnie źle, nie chcę aby ktoś otrzymywał miejsce w drużynie za darmo, ale rzeczywistość jest taka, że większość z tych chłopaków nie otrzymuje prawdziwej szansy, a „fachowcy” na trybunach skreślają ich z łatwościa po jednym nie udanym zagraniu. Nie muszę mieć ukończonej psychologii, aby móc napisać, że pewność siebie i zaufanie odgrywa kluczową rolę w życiu każdej istoty ludzkiej. Nie obdarzając ich zaufaniem i nie dając im czasu na naukę,  sami zabijamy w nich zapał i chęci do rozwoju.  Otrzymując prawdziwą szansę,  dążyliby do samorozwoju, a przy okazji staliby się przykładem dla swoich młodszych kolegów, pokazując, że ciężka praca popłaca. Niestety w Polsce proces przechodzenia z wieku juniora do seniora odbywa się na zasadach partyzanckich.

Skoro i autor artykułu „Ambicja” cytował wypowiedź Radka Sawickiego pozwólcie, że i uczynię to ja, a porusza on niezwykle istotne aspekty, a mianowicie;

JK: - Jakbyś opisał warunki panujące w twojej drużynie? Jakie są różnice miedzy atmosferą i budowaniem drużyn w Polsce a w Stanach?
RS: - Warunki są doskonałe, lodowisko nie ma dużych trybun ale jest super szatnia i siłownia. Mogę też wchodzić na tzw „wolny lód” kiedy tylko chcę, aby popracować indywidualnie nad aspektami, które nie wychodzą mi najlepiej. Atmosfera też jest bardzo dobra, nie ma żadnych większych spięć, często wychodzimy drużynowo na wspólny obiad.

Ilu zawodników w Polsce ma możliwość wyjścia na lód kiedy tylko chce ? Jeśli się nie mylę to żaden klub w Polsce nie dysponuje dwoma taflami lodu, więc siłą rzeczy na jednej tafli muszą się pomieścić inne grupy młodzieżowe i pozostali użytkownicy lodu. Nie osądzajmy więc tych chłopaków pochopnie.

Kolejna sprawa;

JK: - Ostatnio głośno się zrobiło w sprawie artykułu amerykańskiej dziennikarki poświęconego Twojej dalszej przyszłości. Odczuwasz teraz jakąś presję?

RS: - Nie odczuwam żadnej presji, chcę tylko udowodnić sobie że naprawdę potrafię grać. Obiecałem tez rodzicom, że nigdy się nie poddam i zrobię wszystko co mogę żeby znaleźć się jak najwyżej. Nie chce zawieźć ani ich ani siebie. Nie po to wozili mnie przez tyle lat na treningi i kupowali sprzęt żebym teraz dał sobie spokój i szukał jakiejś pracy.
- Pełny wywiad na stronie planetofhockey.com

Podkreślając ten fragment wywiadu, chciałem zwrócić uwagę na to kto tak naprawdę pokrywa koszty szkolenia zawodników, a szkodliwym procederem o którym wspomniałem wyżej jest ekwiwalent za wyszkolenie zawodnika. Naprawdę podziwiam rodziców, a w sumie dziwię się, że akceptują tą patologiczną sytuację. Nie wydaje mi się aby to była wyjątkowa sytuacja o której wspomina Radek, a moje rozmowy potwierdzają tylko tę regułę, że pieniądze na grę swoich pociech wykładają rodzice. I teraz załóżmy, że zawodnik ze względu na lepsze warunki rozwoju w mieście Y chciałby zmienić barwy klubowe. Co się nagle okazuje ? Klub roszczy sobie pretensje finansowe do zawodnika, niejednokrotnie stawiając wręcz zaporowe warunki. Co ostatecznie prowadzi do upadku transferu i braku możliwości rozwoju. W naszych warunkach jest to niemal zabójcza praktyka dla tej dyscypliny.

Kolejny przykład, ale już na zupełnie inną skalę. Marek Strzyżowski, zawodnik już nie taki młody, w końcu 26 lat na karku. Zacytujmy również i jego:

Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się niemożliwe, że zostaniesz w Sanoku...
Jedyne, co mnie trzymało, to fakt, że trzeba było płacić za mnie pewną kwotę odstępnego. Gdyby nie to, to już dawno bym odszedł.

Wywiad pojawił się na stronie nowiny24.pl w dniu 16 lipca, czyli w momencie, gdy nie było tak oczywiste czy drużyna z Sanoka wystartuje w lidze albo inaczej to ujmując nie było wiadomo w jakim kształcie będzie ona występować w lidze. Pomijając już ten fakt, Marek musiał otrzymać ofertę/y wcześniej od wspomnianej już daty, czyli w momencie gdy w Sanoku mówiło się wręcz o wycofaniu drużyny seniorów z ligi. Jak określić sytuację kiedy klub nie wiedząc tak naprawdę na czym stoi, nie bedąc pewnym startu w lidze, ani budżetu roszczy sobie prawa do zawodnika ? Bo według mnie to działanie na jego szkodę.

Załóżmy jednak na chwilę albo zaakceptujmy to, że rynek zawodników w Polsce tak wygląda i kluby mogą roszczyć sobie prawa do zawodników. Mimo wszystko chciałbym wiedzieć na jakiej zasadzie jest wyliczany ekwiwalent za wyszkolenie zawodnika ? I dlaczego to kluby są jedynym beneficjentem finansowym, gdyż nie jest tajemnicą poliszynela, że nie omieszają się one korzystać z pomocy miast czy gmin, a słowa Radka Sawickiego potwierdzają regułę, że największe koszty wyszkolenia zawodnika ponoszą rodzice ! A może nie dotarła jeszcze do mnie informacja, że kluby w przypadku ewentualnego transferu dzielą się zyskami z powyższymi podmiotami ?   

Jak wyjść z tej patowej sytuacji ? Pamiętajcie, że opór ma na imię spółdzielczość. Tak, tak apeluję w tym miejscu do zawodników i do rodziców o powołanie do życia stowarzyszeń, które będą dbać o wasze interesy, a przede wszystkim o rozwój tej dyscypliny w Polsce. W pojedynkę jesteśmy słabi, ale jeżeli jednym głosem zacznie mówić lub działać spora grupa ludzi, przyniesie ona korzyści wielu stronom.

Np. Wyobraźmy sobie sytuację, że musimy kupić sprzęt dziecku. Hokej to nie jest tani sport, a zwłaszcza w przypadku dorastających dzieci. Nie trudno sobie wyobrazić, że to spore obciążenie dla domowego budżetu. Wyobraźmy sobie jednak sytuację, że raz do roku takie stowarzyszenie zbiera zamówienie od wszystkich rodziców. Jest to okazja do otrzymania sporego rabatu i zaoszczędzenia pieniędzy. Coroczny zjazd rodziców to również okazja do wymiany doświadczeń czy nawiązania nowych kontaktów lub omówienie strategii działania.

Stowarzyszenie zawodników działałoby natomiast na tej samej zasadzie co związki zawodowe. Jego celem byłaby obrona interesów zawodników, ale i również działalność edukacyjna i samopomocowa. Wiem co wielu z was myśli. Głównym postulatem takiego stowarzyszenia byłoby ograniczenie rynku dla obcokrajowców. Osobiście nie lubię stawiać sprawy w taki sposób, wierzę że tak samo jak nam kibicom zależy im na rozwoju tej dyscypliny w Polsce i to że mają nam do przekazania wiele ciekawych rzeczy. Przez intelektualną słabość hokejowego środowiska odbieramy ich tak, a nie inaczej, ale to i wyłącznie wina mediów zajmujących się hokejem (Jednak o tym aspekcie napiszę więcej w dalszej części artykułu). Jak w każdej społeczności wśród tych ludzi znajdują się osoby o szerszych horyzontach, jak i ci mniej lotni. Po prostu jak to w życiu.
Sytuacja hokeja w Polsce nie ulegnie zmianie z dnia na dzień, jednakże jeśli będziemy współpracować nasz wspólny kapitał będzie rosnąć i mieć znaczenie.

Kluby

Żałuję że nie żyjemy w czasach greckich bogów, bo być może byliby na tyle łaskawi aby zesłać nam Heraklasa do oczyszczenia stajni Augiusza jaką są dzisiaj kluby. A smród niestety jest przeokrutny. Odkąd pamiętam, a moja pamięć sięga połowy lat 90, synonimem zła i wszystkich nieszczęść polskiego hokeja był i jest PZHL. Można odnieść wrażenie, że „Leśne dziadki” nic tylko niszczą dorobek i ciężką pracę klubów. Gdyby nie oni, to hokej w kraju nad Wisłą byłby conajmniej na poziomie naszych południowych sąsiadów, a tak jesteśmy niestety w dupie. Nie przeczę, że PZHL to organizacja, która nie potrzebuje zmian, są one wręcz konieczne, ale jeszcze bardziej irytuje mnie fakt, że w polskich klubach przywykło się czekać na czarodzieja, który za dotknięciem różdżki odmieni tą dyscyplinę, nie oczekując kompletnie nic od siebie.

Zdaje sobie sprawę, że to co teraz napiszę będzie brzmieć kontrowersyjnie, ale uważam, że jakakolwiek pomoc miast dla klubów uchodzących rzekomo za profesjonalne, to jedna z największych bolączek polskiego sportu. Tak, nie piszę już tylko hokeju, ale o ogólnej sytuacji w Polsce. Zaraz podniesie się larum, że jest to jedyny ratunek dla klubów i miasta powinny wspierać swoje „wizytówki”. Hold on for a minute ! Nie jesteśmy na tyle bogatym społeczeństwem, aby miasta mogły się dokładać do sponsorowania klubów. W chwili obecnej i tak robią już sporo, udostepniając obiekty sportowe za darmo bądź pół darmo. Kluby nie mają więc moralnego prawa oczekiwać dodatkowych nakładów finansowych od miast.

Nie kupuję argumentu, że kluby są przedstawicielami swoich miast. Hokej w Polsce to sport niszowy o czym dobitnie świadczą poniższe statystyki. W sezonie 2013/14 średnia frekwencja na polskich lodowiskach wynosiła 920 osób ! W kolejnym sezonie już tylko 796 osób. Komentarz jest chyba zbędny. Niestety ciągła gotowość miast do pomocy klubom doprowadza do sytuacji, że sternicy nie poszukują nowych alternatywnych źródeł finansowania, bo miasto pomoże ! I jakoś to będzie ! Podatnicy nie są też bez winny, bo akceptują tą patologię, jak i wiele innych patologii, które jak rak wyniszczają naszą Rzeczpospolitą. Niestety lokalne kacyki trafiają na podatny grunt ze względu na specyfikę polskiego hokeja, gdyż głównie jego przedstawicielami są miasta małej bądź średniej wielkości. Kibice mamieni wsparciem i różnymi obietnicami zagłosują przecież na swojego dobroczyńcę w najbliższych wyborach lokalnych, a nie na kogoś kto tą kroplówkę będzie mógł odłączyć w każdej chwili. Liczba 796 osób wygląda śmiesznie, ale w takim Sanoku podczas wyborów może zrobić kolosalną różnicę.

Zakładając jednak raz jeszcze, że prawo w Polsce tych praktyk nie broni, to mimo wszystko podatnicy powinni dążyć do całkowitej jasności i przejrzystości umów zawarieranych przez podmioty publiczne z organizacjami pozarządowymi. Następnie powinny dążyć do prawa wglądu na co ów organizacje przeznaczyły pieniądzę podatników. Nikogo nie oskarżam o defraudację tych środków, ale zwykła przyzwoitość nakazuje, aby podatnicy mogli wiedzieć na co dokładnie zostały przeznaczone ich pieniądze.

Kolejnym problemem klubów jest życie ponad stan i swoich możliwości. Za optymalny poziom budżetu płacowego przyjmuje się granicę 60% wszystkich wpływów. Niestety nie mam wglądu do raportów finansowych naszych klubach, więc będę pisać w sferze domysłu. Śmiem twierdzić, że budżet płacowy wynosi znacznie więcej niż przyjęty poziom optymalny. Dlaczego ? Gdyż w sferze poza sportowej działalność klubów jest niemal niewidoczna.

Strony internetowe jeśli są aktualizowane na bieżąco to zazwyczaj ograniczają się do lakonicznych komunikatów. Ktoś zwróci uwagę, że kluby i tak ledwo wiążą koniec z końcem i gdzie tu jeszcze znaleźć pieniądze na prowadzenie strony czy kont na portalach społecznościowych ? W dalszym ciągu uważam, że przy odrobinie chęci można pokonać wiele przeszkód. W lokalnych szkołach bądź wśród samych kibiców jest wiele osób, które planują lub chciałyby rozpocząć swoją dziennikarską przygodę a klub sportowy to idealne miejsce aby nabrać praktyki. Takie osoby wykazują się ogromnym zaangażowaniem i niekonwencjonalnymi pomysłami. Tylko trzeba dać im szansę, a skorzysta na tym każda ze stron.

Akcje społeczne ? Ogromna rzadkość. Korzystając z zasobów portalu hokej.net chciałem znaleźć informacje dotyczące ów zagadnienia. Hasło „szlachetna paczka” zawiera zaledwie pięć pozycji. Wynik wyszukania dla frazy „charytatywna”, 23 pozycje. Wynik wręcz żenujący. Nie krytykuję dla samej krytyki, lecz chcę zwrócić uwagę na fakt obecności klubów w codziennym życiu lokalnej społeczności, który jest znikomy. Chcemy aby na mecze przychodziło więcej osób, aby rosły przychody. Czy jednak kluby robią wystarczająco aby to się zmieniło ? Co tak naprawdę oferują w zamian ? Oczywiście każdy z nas ma ważniejsze sprawy na głowie niż lokalny klub, lecz akcentując swoją obecność wśród lokalnej społeczności informujemy, że jesteśmi i jakie wasze życie by nie było chcemy wam dać trochę więcej powodów do radości. W taki sposób zmieniamy wizerunek klubu i zachęcamy ludzi do przyjścia na obiekt, choć wiadomo, że głównym magnezem są wyniki, ale działalność poza sportowa ma również ogromne znaczenie na frekwencję.

Kluby w dalszym ciągu traktują po macoszemu możliwość zarabiania pieniędzy na klubowych pamiątkach czy odzieży. Spośród 12 klubów w lidze (tak naprawdę 11) tylko na pięciu stronach znalazłem informacje dotyczące tego zagadnienia, choć tak naprawdę tylko trzech, gdyż na stronie Unii Oświęcim zakładka jest nieaktywna, a w zakładce „sklep” na stronie JKH wręcz nie ma żadnych informacji. W tym miejscu należą się ogromne brawa dla Podhala Nowy Targ, który ligową konkurencję pod tym względem wyprzedza o lata świetlne. Raz jeszcze ktoś zwróci uwagę na fakt, że kluby nie stać na wynajęcie pomieszczenia i zatrudnienia osoby na pełny etat. Przyjmuję ten argument i w pełni to rozumiem, ale nie powinno być już problem stworzenie prowizorycznego sklepiku podczas rozgrywania spotkań, gdy popyt na takie usługi jest największy. Lub stworzenia możliwości nabywania produktów online (co już czyni Podhale Nowy Targ). Rozwiązanie wręcz banalne, które przy niewielkim nakładzie finansowym pozwoliłoby klubom zarabiać pieniądze.

Transmisje online

Jeżeli możemy powiedzieć coś pozytywnego o polskim hokeju na przestrzeni ostatnich lat to z pewnością są to transmisje online. Dzięki zaangażowaniu lokalnych portali internetowych oraz dobrej woli klubów (z pewnymi wyjątkami) mecze ligowe są dostępne znacznie szerszej publiczności niż było to możliwe jeszcze kilka lat temu. Pisząc z pewnymi wyjątkami, mam na myśli klub z Sanoka, który swoją postawą uniemożliwia przeprowadzenia portalowi esanok.pl transmisji online z Areny Sanok. Czy jest to w interesie klubu ? Odpowiedź brzmi „nie”. Traci na tym klub, kibice i sponsorzy. Gdyż tak naprawdę transmisje online są jedynym oknem na świat polskiego hokeja (nie biorąc pod uwagę sporadycznych transmisji w TVP Sport). Argument że wówczas więcej osób pojawi się na obiekcie jest wręcz niepoważny. Ile osób tak naprawdę zmusi to do przyjścia na obiekt ? 20, 50 ? Sumy wręcz śmieszne, a jedynie pozbawiamy możliwości obejrzenia spotkania kibiców drużyny przyjezdnej bądź osób przebywających w innych zakątach Polski czy na świecie.

Nie mogę się zgodzić w sprawie PPV. Polski hokej nie stać, ani nie ma takiej pozycji aby móc forsować takie rozwiązania. Okazuje się, że koszt jednorazowego dostępu do takiej usługi będzie kosztować 15zł ! O 3zł drożej niż bilet na spotkanie. I teraz weźmy pod uwagę miesiąc październik, gdzie drużyna z Sanoka rozegra sześć spotkań na własnym lodowisku. Bez większych problemów obliczymy, że będziemy musieli zapłacić 90 złotych jeżeli zechcemy obejrzeć wszystkie spotkania. Przecież to kwota większa niż nie jeden pakiet telewizyjny ! Załóżmy, że takie rozwiązanie zostało przeforsowane przed rozpoczęciem sezonu. Wówczas taka usługa zamknie się w kwocie 315 zł za pięć miesięcy (koniec sezonu zasadniczego przewidziano na 31 stycznia). Średni koszt usługi na miesiąc to 63zł. Kwota w dalszym ciągu większa niż nie jeden pakiet telewizyjny. 315 zł to równowartość 1/2 kwoty za dostęp do usługi NHL gamecentre z poprzedniego sezonu. Nie chcę się znęcać, ale 80*32 = to dostęp do 2460 spotkań w sezonie zasadniczym. Aby być bardziej obiektywnym podam kolejny przykład. Od najbliższego sezonu NHL GameCentre Live oferuje „single-team” pakiet za 105 dolarów, co w przybliżeniu wynosi 400zł. Koszt obejrzenia pojedynczego spotkania to 4.83 zł. Wygląda na to, że możliwość obejrzenia spotkań STS-u wyniosłaby nas niewiele taniej niż obejrzenie spotkań ulubionej drużyny z najlepszej ligi świata.  Chyba nie muszę pisać, że pod względem sportowym i technicznym to dwa różne światy ? Więc jaki cel przyświeca klubowi z Sanoka ? Pozyskanie nowych źródeł finansowania ? Czy tak naprawdę zmuszenie osób z Sanoka i okolic do przyjścia na obiekt ? Wątpie aby ten zabieg korzystnie wpłynął na frekwencję.  Naprawdę jak długo żyję tak nowoczesnego i rozwiniętego marketingu jeszcze nie widziałem. Kończąc już ten przydługawy wywód, aby usługa PPV opłacała się kibicom, należałoby wprowadzić atrakcyjne pakiety. Jednak zamiast się obrażać i utrudniać dostęp do ligi należałoby aby kluby podjęły współprace z lokalnymi portalami i stworzyły wspólną platformę do oglądania meczy PLH. Zachowując wszystkie proporcje, mówie o stworzeniu rodzimego gamecentre, który uważam przyniósłby korzyści obydwu stronom. Oczywiście za nim ruszyłby cały projekt należałoby ustalić takie sprawy jak jednolita grafika czy wykonanie techniczne, aby nasz produkt wyglądał i funkcjonował w miarę profesjonalnie. Wspólny gamecentre daje nam możliwość reklamowania swoich partnerów szerszej publice, a do tego tworzący się na stronie „traffic” zachęcałby potencjalnych sponsorów do przyłączenia się do inicjatywy.   

Strategia a raczej jej brak

Brak długofalowych planów prowadzi do tego, że nasza liga jest niestabilna i uzależniona od woli sponsorów. Nie zrozumcie mnie źle, każdy klub jest uzależniony od woli sponsorów, ale chciałbym abyśmy z tych pieniędzy zaczęli korzystać mądrze, tak aby w przypadku, gdy kurek zostanie przykręcony istniał plan B, który pozwoli przetrwać trudniejszy okres. W chwili obecnej sytuacja wygląda tak, że jeżeli są pieniądze to robimy wynik i nie ważne jakim kosztem, a gdy pieniędzy zabraknie cała polityka kadrowa klubu zostaje wywrócona do góry nogami i hokeiści którzy dotychczas byli odstawiani na boczny tor (mówię o miejscowych) są pierwszoplanowymi postaciami planu „stawiamy na swoich”. Pozwólcie że raz jeszcze podam przykład drużyn z Sanoka. Być może pomyślicie, że się uwziąłem na tych biedaków z Sanoka, ale nic takiego nie ma miejsca, po prostu jest to najświeższy przykład wszystkich patologi, które trawią polski hokej od środka, a które na pewnym etapie przerabiały już drużyny z Krynicy, Nowego Targu, Torunia, Sosnowca czy Oświęcimia. Zdaje sobie sprawę, że i być może sami sponsorzy nalegają na wynik, ale prowadzacąc odpowiednią politykę kadrową jesteśmy w stanie zadowolić i sponsorów, jak i długoterminowe cele klubu.

Mój artykuł rozpoczął się od uwag na temat szkolenia w Polsce. Koń jaki jaki jest każdy widzi, aczkolwiek gdy w moim rodzimym Sanoku zapanowało „eldorado”, można pomyśleć, że klub po raz pierwszy w swojej historii podjął nieśmiałą próbę naprawy tej sytuacji, stwarzając korzystniejsze warunki do rozwoju niż inne ośrodki hokeje w Polsce (choć w dalszym ciągu dalekich od światowych wzorców). Zdobyte medale dawały nadzieję, że mamy grupę chłopaków dobrze rokujących na przyszłość. Dzisiaj z drużyny juniorów zostały wspomnienia, a większość chłopaków rozjechała się w różnych kierunkach świata. Co poszło nie tak ? Oczywiście brak większego planu na przyszłość. Byłbym głupcem, gdybym napisał, że każdy z tych chłopaków mógł zaistnieć w seniorskim hokeju. Płynne przejście z wieku juniora do gry między dorosłymi mężczyznami jest nie tylko trudne w hokeju, ale i w innych dyscyplinach sportowych. Nie każdemu się udaje. Niemniej jednak, wystarczyło co roku wprowadzać do pierwszego zespołu jednego czy dwóch najzdolniejszych zawodników młodego pokolenia i dać im realną szanse zaistnienia, możliwość pokazania swoich umiejętności. Możliwość gry, a nie tylko przebywanie w boksie i otwieranie drzwiczek. Czy pierwsza drużyna w ten sposób straciłaby wiele na wartości ? Nie, pod warunkiem, że byłby to proces przemyślany i korzystny dla rozwoju tych zawodników.  Sama możliwość gry z lepszymi partenerami już podnosiłaby ich umiejętności. Oczywiście zdażałaby im się błędy, ale komu one się nie zdażają ? Jednakże z czasem byłoby ich coraz mniej, bo nieustannie podnosiliby swoje umiejętności nabierając doświadczenia czy eliminując złe nawyki.  Dziś w ten sposób w Sanoku mielibyśmy gotowych do gry 5 lub 8 zawodników. Być może nie wirtuozów, ale z pewnością solidnych rzemielśników gotowych do wzięcia odpowiedzialności na swoje barki. Niestety tak się nie stało i dzisiaj mówiąc „stawiamy na swoich” tak naprawdę mamy przed oczami chłopaków, którzy być może kiedyś utalentowani (Biały, Wilusz, Ćwikła, Bielec), ale nie czyniąc postępów (przesiadując na ławce bądź trybunach) popadli w przeciętność. Zacznijmy planować do przodu, a takie sytuacje nie będą się powtarzać albo zostaną mocno ograniczone.

Obcokrajowcy

W chwili obecnej kluby decydują się na łatwiejsze rozwiązanie jakim jest sprowadzenie obcokrajowców. Otrzymujemy już gotowy produkt, ale czy ten produkt jest o wiele lepszy od Polaka ? To już trzeci sezon, gdy w PLH trwa eksperyment z większą ilością obcokrajowców i chyba możemy wyciągnąć już z tego eksperymentu pierwsze wnioski. Czy poziom ligi tak naprawdę się podniósł ? Nie mam takiego odczucia. Natomiast czuję, że jeżeli nie podejmiemy realnych reform polskiego hokeja to wkrótce będziemy świadkiem jego zmierzchu.

W żadnym wypadku nie chciałbym się pozbywać wszystkich obcokrajowców. Sport to w końcu biznes i powinniśmy dążyć do podnoszenia jakości naszego produktu, ale lata za granicą nauczyły mnie, że od nas cudzoziemców oczekuje się więcej. Niestety u nas w Polsce przywykło się tolerować bylejakość. Wystarczy, że ktoś ma inny paszport niż polski to napewno musi być lepszy ! Przestańmy traktować siebie jak murzynów, a zacznijmy egzekwować tego samego od cudzoziemców czego oczekuje się od nas za granicą. Nikt nie przyjeżdza grać tutaj za czapkę gruszek - oferty musiały być na tyle korzystne pod względem finansowym dla tych zawodników, że są w stanie realizować swoją pasję w naszym kraju i teraz pytanie brzmi ilu tak naprawdę robi tą różnicę na lodzie ? Poza kilkoma wyjątkami, reszta jest nieznacznie lepsza od polskich hokeistów albo prezentuje podobny poziom. Nie szukając daleko, jeszcze nie tak dawno temu polski futbol, również zalewał zagraniczny szrot, ale trend się w końcu odwrócił i nawierzch wypłynęło wielu młodych chłopaków. Być może nie każdy z nich zrobi karierę za granicą, ale w niczym nie ustępują zawodnikom, którzy niejednokrotnie byli i są znacznie drożsi.

Niestety w pewnym sensie nie jesteśmy w stanie tego przełożyć na polski hokej ze względu na zbyt małą liczbę hokeistów. Dlatego też musimy zmniejszyć ligę. Po prostu na dzień dzisiejszy nie stać nas na 12 zespołową ligę czy choćby 10 zespołową. Należałoby rozważyć 6-8 zespołowy wariant. I przestańmy w końcu patrzeć wstecz i głupio powtarzać, że ten i tamten wszedł do ligi tylnymi drzwiami. Takie praktyki nigdy nie powinny mieć miejsca, ale co się stało to się nie odstanie. 6-8 zespołowy format ligi umożliwi wyselekcjonowanie grupy hokeistów zdolnych do gry na najwyższym poziomie, a ponadto wpłynie to pozytywnie na opinię ligi – gdyż stanie się konkurencyjna i wypłacalna. Czas najwyższy wyciągnąć wnioski i ruszyć z reformą. Być może niektórym wyda się to dziwne, gdyż zmniejszenie rozmiarów ligi osłabi niektóre z ośrodków hokejowych. Owszem tak się zapewne stanie, ale w dłuższej perspektywie – zakładając powolny rozwój i profesjonalizację rozgrywek - te ośrodki zdołają się odbudować, gdyż produkt pt. „Polski hokej” stanie się atrakcyjniejszy dla inwestorów. Dziś powiedzmy sobie szczerze – polski hokej nie jest atrakcyjny dla sponsorów. Dryfujemy, a byle podmuch wiatru jest w stanie wywrócić naszą łajbę. Czas to w końcu zmienić.

Salary Cup

Myślę że jednym z najważniejszych punktów reformy hokeja w Polsce powinna się stać tzw. „czapka płac”. Może się powtarzam i zaczynam przynudzać, ale chciałbym zwrócić uwagę na pewien aspekt, a mianowicie na fakt, że w Polsce na przestrzeni ostatnich lat nikt nie odniósł sukcesu poprzez mądrą politykę kadrową. Brzmi to trochę dziwnie, bo jak inaczej można wygrać ligę ? Chodzi mi o to, że w Polsce aby wygrać ligę nie jest potrzebna ciężka praca – praca u podstaw, a wystarczy łut szczęścia w postaci większego budżetu i z dnia na dzień z ósmej drużyny możemy się stać głównym kandydatem do zwycięstwa w lidze. Oczywiście nic w tym złego nie ma, prawo też tego nie zabrania. Więc o co chodzi ? W tym miejscu chciałbym abyśmy się na chwilę zatrzymali i zastanowili w jaki sposób odbywa się włączenie do walki o mistrzostwo ? Niestety (poza kilkoma wyjątkami) kluby oferują jednoroczne kontrakty co tylko ułatwia proceder psucia rynku poprzez ciągłe podnoszenie stawek. Nie winię zawodników bo każdy z nas chciałby zarabiać więcej i tak samo jak oni nie odmówilibyśmy szefowi czy konkurencji, lepszego kontraktu.  Jednak chęć wygrania ligi jest tak olbrzymia, że kluby są w stanie zrobić naprawdę wiele aby spełnić swoje marzenia o potędze, co ostatecznie doprowadza do powyższej sytuacji – przepłacania. Aby zaradzić tej sytuacji należałoby wprowadzić „salary cup” – oczywiście skrojonej na potrzeby i możliwości naszej ligi. Z określonym minimalnym i maksymalnym pułapem płac, a w ostateczności budżet płacowy nie mógłby przekraczać 60% całego budżetu (pierwszej drużyny). Taka sytuacja wymusiłaby na klubach mądre gospodarowanie pieniądzem. Zapytacie się co z resztą budżetu ? Oczywiście pewna część budżetu musi zostać przeznaczona na sprawy biężące, pozostała część na sprawy związane z profesjonalizacją administracji klubowej, co umożliwi działanie pozasportowe i na sprawy związane ze szkoleniem młodzieży. Jest to koniecznością, jeśli marzymy o postępie. Na dzień dzisiejszy osoby związane z klubem nie pobierają za swoją pracę żadnego wynagrodzenia, a jeśli tak to jest to dość rzadkim zjawiskiem w polskim hokeju. Nie jest to idealne rozwiązanie dla żadnej ze stron, gdyż cierpi na tym klub jak i osoby z nim związane, które mając swoje inne zobowiązania (praca, dom, rodzina) nie są w stanie w 100% dać z siebie wszystko.  

Trenerzy

Tym samym przechodzimy do kolejnego tematu, którym są trenerzy.  Niestety to kolejny przykry dowód na to, że daleko nam do normalności. W chwili obecnej w 12 zespołowej lidze, ośmiu trenerów posiada obywatelstwa inne niż polskie.  Jest to trend długotrwały i w teorii w pełni zrozumiałe postępowanie, w końcu gry w hokeja możemy się nauczyć tylko od lepszych, aczkolwiek jak to przekłada się na praktykę ? Chciałbym ale nie przypominam sobie trenera, który odcisnąłby zdecydowane piętno na polskim hokeju lub pozostawił po sobie dziedzictwo w postaci swojego namiestnika. Kluby wydają na ich pracę wcale nie małe pieniądze, a ich wkład w rozwój (?) hokeja w Polsce jest znikomy bądź żaden. Dzisiaj są, jutro ich nie ma. Nie pozostawiając niczego po sobie. Potrzebujemy pomocy z zagranicy, ale nie może to funkcjonować jak do tej pory. Polscy trenerzy tak samo jak dzisiejsze pokolenie młodych hokeistów to ofiary systemu szkolenia. Jednakże wielu z nich to fantastyczne osoby, które chciałyby podzielić się swoim doświadczeniem, ustrzecz czy nauczyć czegoś młodych adeptów, coś co im samym nie było dane w przeszłości. Jednak ciągle ich dyskredytując, narzekając na ich warsztat szkoleniowy i wyrzucając na tzw hokejowy out to droga do niczego. Proszę mi powiedzieć, gdzie mieli się uczyć swojego warsztatu ? Od 2-3 ligowych trenerów z Czech czy Słowacji, których spotkali na swojej drodze ? Podziwiam ich pasję i poświęcenie, bo nawet po wielu policzkach nie odmawiają klubom pomocy, gdy przychodzi chwila potrzeby.

Być może jestem naiwny, ale dlaczego żaden klub nie podjął jeszcze inicjatywy zbudowania prawdziwiego sztabu szkoleniowego ? W Polsce standardem jest, że drużyną zajmuje się jeden trener, od którego oczekujemy nie mało, bo chcemy aby drużyna pod względem fizycznym wyglądała jak najlepiej, stranierzy okazali się strzałem w „10”, liczymy że poukłada zespół taktycznie i wpłynie pozytywnie na rozwój zawodników. Rzeczywistość sugeruje, że z naszych życzeń nie wiele wynika, gdyż krótki przegląd stron czy forum internetowych wystarczy aby móc stwierdzić, że po prostu jest słabo.  Zdrowy rozsądek podpowiada mi, że jeżeli stać nas na zatrudnianie przeciętnych trenerów i hokeistów z zagranicy to byłoby nas stać na zbudowanie sztabu szkoleniowego. Praca takiego zespołu umożliwi podział obowiązków co tylko pozytywnie odbije się na dyspozycji całego zespołu. Poszczególne osoby będą odpowiadać za przygotowanie fizyczne, taktykę, analizę czy indywidualne treningi. Taki stan rzeczy mógłby się tylko pozytywnie odbić na dyspozycji drużyny. I ów zespół nie musieliby tworzyć sami obcokrajowcy, a po prostu umożliwijmy polskim trenerom podnoszenie swoich kwalifikacji poprzez wysyłanie ich na sympozia, gdzie zapoznają się z nowoczesnym rzemiosłem czy dostępem do nowinek taktycznych. Śmiem twierdzić, że koszt takiego przedsięwzięcia będzie dużo niższy niż wynajęcie kolejnego znachora, który przyjedzie „odbębnić” swoje i wróci tam skąd przybył. Potrzebujemy tylko trochę cierpliwości i zaufania, a okaże się to świętną inwestycją. 

PZHL i Mariusz Czerkawski

Ci po lewej to synonim zła, a ten po prawej dla wielu to rycerz na białym koniu, który uratuje polski hokej przed zagładą, a następnie sprowadzi go do poziomu nigdy wcześniej nie widzianego w państwie nad Wisłą. Aczkolwiek po kolei !

Chciałbym aby każdy z was zastanowił się czym tak naprawdę jest PZHL albo jaką rolę powinna pełnić ta instytucja ? Może to głupie porównanie, lecz w moim odczuciu PZHL powinien być takim smarem, substancją która sprawi, że nasze koło zębate będzie funkcjonować bez większych zakłóceń. Oczywiście kołem zębatym są kluby, gdyż to one napędzają polski hokej. 

W rzeczywistości sytuacja wygląda wręcz dramatycznie, gdyż PZHL nie spełnia swojej roli, ale nie traktujmy tej organizacji jak obce ciało. W zdecydowanej mierze o kształcie zarządu federacji decydują przedstawiciele klubów. Zwykłem powtarzać, że nic nie dzieje się bez przypadku. Oczekujemy że PZHL będzie organizacją zdolną do wielkich i przemyślanych inicjatyw, a zapominamy o tym, że większość osób zasiadająca w zarządzie to osoby na codzień działające w klubach bądź o takiej przeszłości. Dąże do tego aby napisać, że za zaistniałą sytuację w polskim hokeju winne są i wyłącznie kluby.

W demokracji tak już jest, że osoby powołane do pełnienia swego mandatu często zapominają o celu swojej misji. Tak było w poprzednim roku, kiedy PZHL pod przykrywką profesjonalizacji rozgrywek chciał sfinansować swój budżet, w polskim hokeju doszło do rewolty jakiej jeszcze nigdy wcześniej nie widzieliśmy. W końcu środowisko zaczęło mówić jednym głosem ! Minął nie spełna rok, a co tak naprawdę zmieniło się od tego czasu ? Środowisko hokejowe w Polsce jest tak słabe intelektualnie, że nie potrafiło nawet wypracować wspólnego stanowiska pt. „co dalej”. Rewolucja nie polega na obaleniu władzu i zostawienia państwa w stanie totalnej anarchii, a to właśnie zaoferowały nam kluby. Nie śmiałbym nawet bronić PZHL, ale ta sytuacja to nic innego jak kłótnia w rodzinie. Gdy przyjdą wybory wszystkie niesnaki za obietnicę stanowisk czy zorganizowania jakiejś imprezy pójdą w zapomnienie. Niedosłownie, gdyż bardzo prawdopodobne jest, że pałaczkę przejmie kto inny, ale zasady się nie zmienią. Po jakimś czasie znowu kluby i kibice będą psioczyć na ten PZHL i prezesa, a tyle nam obiecał !

Skończmy z tym na zawsze ! Przyjmijmy do wiadomości, że nie przyjdzie tutaj czarodziej i nie odmieni polskiego hokeja za dotknięciem czarodziejskiej różdzki, ale wspólna praca i jeszcze raz ciężka praca klubów i PZHL może tylko odmienić smutne oblicze tego pięknego sportu. Podejmując właściwe reformy odbudowa polskiego hokeja jest możliwa, ale raz na zawsze trzeba skończyć z kolesiostwem i pseudo-reformami na potrzebę chwili.

Czego więc oczekuję od PZHL ? Najłatwiej byłoby napisać reform i jeszcze raz reform, ale musimy pamiętać, że nic ponad własne siły. Możliwości finansowe związku są ograniczone dlatego też w pierwszej kolejności należałoby rozwiązać Szkołę Mistrzostwa Sportowego, która pochłania lwią część budżetu, a nie przynosi doraźnych korzyści. Ponadto rodzi też konflikt interesów gdy przychodzi do powołań na reprezentację. Zawodnicy SMS-u są faworyzowani kosztem zawodników, którzy postanowili kontynuować swoją przygodę z hokejem w klubach macierzystych.  Ma to negatywny wpływ na sytuację reprezentacji, a wyniki związkowego „dziecka” sugerują, a wręcz potwierdzają fakt, że szkoła w obecnym kształcie nie jest złożona z najlepszych zawodników.  Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że mimo swoich niedoskonałości, SMS to w dalszym ciągu jedno z lepszych miejsc do podnoszenia swoich umiejętności, gdyż większość klubów oferuje jeszcze gorsze warunki dla młodych adeptów. Tylko to tak jakby zastanawiać czy lepsza jest dżuma czy cholera. W każdym razie jest to fatalna diagnoza dla polskiego hokeja.

W zamian PZHL powinien dążyć do stworzenia hokejowych specjalizacji na Akademii Wychowania Fizycznego w Gdańsku i Katowicach. Nie przypadkiem wybrałem te lokalizacje, gdyż ich bliskość do granic Finlandi, Szwecji oraz Czech umożliwi nawiązanie kontaktu z tamtejszymi uczelniami oraz hokejowymi federacjami. Obok szkoły rosyjskiej są to najlepsi przedstawiciele hokeja na lodzie na Starym Kontynecie. Chyba nie muszę tłumaczyć jak ogromne korzyści mógłby zyskać hokej w Polsce gdyby zaczął czerpać z wiedzy i doświadczenia powyższych podmiotów. Ponadto dla najlepszych absolwentów, PZHL powinien sfinansować staż w jednym z ów krajów. Byłaby to ogromna nobilitacja i sygnał dla reszty, że warto się kształcić. W ten sposób zaczniemy odbudowywać hokej w Polsce.

I w końcu nie bójmy się skorzystać z pomocy Henryka Grutha. Nie mamy w hokejowym światku zbyt wielu polskich przedstawicieli, więc tym bardziej nie zrozumiałe wydaje się być, że nie korzystamy z pomocy takich osób. Zwłaszcza biorąc pod uwagę okoliczności w jakich Henryk Gruth zbudował swoją pozycję w Szwajcarii. Być może nie jest to przypadek dzisiejszej sytuacji hokeja w Polsce, ale rozpoczynając swoją trenerską karierię, Szwajcaria miała przed sobą jeszcze długą drogę do swej dzisiejszej pozycji. Dlatego Henryk Gruth jest idealną osobą na potrzeby polskiego hokeja, gdyż ma odpowiednie „know-how”. Jednakże tylko poważny projekt mógłby skłonić takiego człowieka do powrotu. W chwili obecnej to tylko mrzonki.

W dalszej kolejności PZHL powinien nawiązać współpracę z uczelniami o specjalizacji „zarządzanie w biznesie i sporcie”. W klubach brakuje osób znających się na nowoczesnym zarządzaniu. Powiedzmy sobie szczerze działają one wręcz w przestarzały sposób, nieadekwatny do dzisiejszych czasów, co negatywnie odbija się na finansach i postrzeganiu klubów jako marki. Ponadto nie musimy takiego projektu prowadzić w pojedynkę, gdyż jestem przekonany, że inne związki sportowe w Polsce również byłyby zainteresowane takim programem. Na zachodzie jest to coraz popularniejszy kierunek, a w szczególności powinien być skierowany do zawodników, którzy niosą się z myślą o zakończeniu kariery.

Nie poruszyłem jeszcze tematu sędziowskiego, często narzekamy na pracę arbitrów i oskarżamy ich o wypaczanie wyników. Nie sądze aby to wynikało z ich złej woli, ale sytuacja ma się podobnie jak do zawodników i trenerów, są to osoby pozbawione możliwości podnoszenia swoich umiejętności i kwalifikacji poprzez ograniczony kontakt z nowoczesnym hokejem za który odpowiada PZHL. Jeśli ta sytuacja ma się zmienić musimy nawiązać kontakt z innymi federacjami i skorzystać z ich doświadczenia. Innym sposobem na rozwiązanie tego problemu byłoby przewietrzenie środowiska sędziowskiego, gdyż od lat większość nazwisk jest ta sama, a jeśli tak jest to znaczy, że konkurencja jest słaba bądź nie ma jej wcale przez ograniczony dostęp do tej profesji. Aby tak się stało młodzi hokeiści, którzy planują zakończenie swojej przygody z hokejem powinni mieć możliwość ukończenia kursu sędziowskiego. Wpłynełoby to pozytywnie na jakość pracy, gdyż byłyby to osoby, które czują grę, a ponadto zwiększyłaby się konkurencja.

Ostatnim punktem, którym oczekiwałbym od PZHL jest promocja hokeja w nowych ośrodkach bądź dążenie do odbudowania go w miastach, gdzie jeszcze niedawno temu istniał. Moim marzeniem jest aby hokej odrodził się w Warszawie, Gdańsku i Łodzi, a narodził w Poznaniu, Wrocławiu czy drugi klub w Krakowie. Nie trudno się domyślić, że są to największe miasta w Polsce. Tylko to jedyny sposób na wyciągniecie hokeja z peryferii. Nie zrozumcie mnie źle. Sport to nie przywilej tylko wielkich miast, ale to one przyciągną rzeszę fanów na obiekt. Aby tak się stało muszą to być kluby z którymi utożsamiają się kibice, czyli Legia, Lech, Śląsk, ŁKS i Wisła, a nie kolejny produkt z pod znaku KH czy AZS, który upadnie jeszcze szybciej niż się narodził. Z całym szacunkiem jaki mam dla Unii Oświęcim czy KTH Krynica, ale to nie one zelektryzują Polskę, ale mecz Lecha ze Legią czy Wisły z Cracovią. Oczywiście to długa droga i jak napisałem marzenie, ale wówczas przyciągniemy sponsorów do hokeja na niespotykaną dotychczas skalę.

Jak się domyśliliście nie napisałem jeszcze słowa o Mariuszu Czerkawskim. Dla wielu jest to osoba, która wyciągnie polski hokej z zapaści. Szczerze mówiąc mam co do tego ogromne wątpliwości. Być może przemawia przeze mnie żal, ale tak faktycznie mam do niego żal, że Mariusz niczego nie zrobił dla hokeja w Polsce. Zapytacie się jak to ? Jak na hokeistę takiego formatu nie zrobił nic poza wylansowaniem swojej osoby poza hokejowym środowiskiem. To mi nie przeszkadza i pewnie wiele osób w tym upatruje szansy na ratunek hokeja. W końcu ma dojścia i te sprawy ... Tylko jaki jest jego dotychczasowy dorobek ? Oczywiście nie miał i nie ma żadnego obowiązku pomagać, ale nie przypominam sobie żadnej jego akcji jak choćby zorganizowanie jakiegoś campu dla dzieci jak Marian Gaborik czy choćby Marcin Gortat w Polsce, a w końcu zna wielu trenerów i zawodników z najwyższego poziomu, dla dzieci w Polsce taki kontakt byłby ogromnym wyróżnieniem i motywacją do jeszcze cięższej pracy. To co napiszę teraz być może zabrzmi kontrowersyjnie, ale chodzi mi o sprawę Alana Łyszczarczyka, który rozważa grę dla reprezentacji Czech ! Chciałbym się zapytać, gdzie jest Mariusz i całe środowisko hokejowe ? Jeżeli my tak lekką ręką odpuszczamy tak ogromny talent to biada temu hokejowi w Polsce...   W pewnym sensie rozumiem zawodnika i rodziców, być może przemawia przez nich żal, że wszystko co Alan osiągnął to własnym i rodziców kosztem, ale my nie możemy tak tego zostawić ! Mariusz mógłby użyć swój autorytet do przekonania zawodnika aby ten jednak grał z orzełkiem na piersi. Tacy zawodnicy jak Alan to szansa, że hokej w Polsce się podniesie, że nie będzie już dochodzić do sytuacji, że rodzicie i zawodnik będą pozostawieni sami sobie, ale niestety tak nadal będzie jeśli faktem się stanie, że wybrał Czechy zamiast Polski. To tyle jeśli chodzi o aktywność Mariusza dla hokeja w Polsce. Mógł i może znacznie więcej, jeśli przejmie ster w PZHL to mam nadzieję, że udowni mi, że się myliłem co do jego osoby. Naprawdę życzę powodzenia.

Media

Czasy gdy sport mógł się obyć bez mediów minęły już dawno temu i bez powrotnie. Media, sport i biznes to w chwili obecnej naczynia ze sobą powiązane. To jaki będzie budżet klubu zależy od ilości i hojności sponsorów, a ilu ich będzie i jaki wkład to będzie jest użależniony od medialności dyscypliny w kraju. Niestety hokej w Polsce jest sportem niszowym, więc jego możliwości są skromne. Na tą sytuację złożyło się wiele czynników, a niektóre z nich opisałem wyżej.

W tej części tego artykułu chciałbym się skupić na mediach, które na co dzień pisują o hokeju. Z zainteresowaniem śledzę ich pracę, ale jednocześnie jestem rozczarowany tym co robią. Wiele stron jest aktualizowana na bieżąco i tutaj nie można im niczego zarzucić, ale chodzi mi o ich wartość merytoryczną. Mamy wszelkie narzędzia aby wywierać presję, polemizować i kształtować opinię. Z przyczyn mi nie znanych nikt tego nie robi. Kiedy po raz ostatni przeczytaliście naprawdę dłuższy i interesujący wywiad z zawodnikiem, trenerem czy innymi osobami związanymi z hokejem ? Osobiście nie przypominam sobie takiego. Skupiamy się na wydarzeniach bieżących jakby nie miało być jutro. Kiedy po raz ostatni pojawił się jakiś artykuł wzywający do reform czy opisujący sytuację hokeja w Polsce ? Są osoby, które podejmują takie tematy, ale robią to często na swoich blogach, które z przyczyn wiadomych mają dużo słabszą czytelność.

Akceptując stan obecny, my kibice i media, również odpowiadamy za sytuację hokeja w Polsce. Nasz głos może i jest ograniczony, być może nie podejmujemy decyzji wiążących, ale w pewien sposób możemy wpływać na kształt hokeja w Polsce. Najnowszy przypadek Maćka Dobrowolskiego pokazuje, że warto wywierać presje.

Zakończenie

Mam nadzieję, że nikogo nie zanudziłem moim wywodem. Nie każdy też będzie się ze mną zgadzał, być może o pewnych rzeczach nie wiem, być może pewne rzeczy uprościłem, ale nadrzędnym celem tego artykułu była/jest chęć wywołania dyskusji, której tak brakuje w polskim hokeju.
Serdecznie pozdrawiam wszystkich fanatyków hokeja w Polsce.
K.S.



No comments:

Post a Comment